Strona:Jadwiga Marcinowska - Z głosów lądu i morza.djvu/97

Ta strona została uwierzytelniona.

Schodziłeś oto ziemię tak drogą tęsknocie
każdej spragnionej duszy. Oglądałeś całą
i masz ją teraz w sobie, by mówiła do cię
szumem wód lazurowych i słoneczną chwałą.
Dzierżysz w piersiach jak wielki skarb w cichym namiocie,
osłoną — twoje nikłe w cieniach nocy ciało,
a wnętrzem blask. I śpiewa ponad czasu ślady
wskrzeszony wszystek wonny, cudny czar Hellady.

Niechaj się nikt nie waży przerwać tu milczenia,
godziny, w której rzecz się niezgłębiona dzieje,
gdy dusza ludzka zwolna w taki świat się zmienia...
Nie w daleką, brzemienną, tęskliwą nadzieję,
ale w realność barwy, dźwięku i promienia.
Jeszcze chwila i w pełni wielki cud dojrzeje;
już są tęczą związane życiotwórcze tchnienia...
Dlaczegoż krzyk? Wstrząsł nagle... Wnet go cichość chłonie...
Upadły łzy palące na splecione dłonie.

W niezrównanym, najwyższym „fiat lux“ momencie
nie szumem drzew oliwnych przemówiła dusza;