Strona:Jakob Wassermann - Dziecię Europy.djvu/262

Ta strona została przepisana.




Prezes udaje się w podróż.

W kilka dni potem Kwant użalał się przed Hicklem, spoglądając na zegar:
— Późno!... A chłopiec nie wraca. Już trzeci raz w ciągu dwóch tygodni jest w teatrze. To nieco za często! Wydał już wszystkie kieszonkowe pieniądze, które pozostawił mu na odjezdnem lord Stanhope. A i te, które przesłał lord przez pana — już topnieją.
— No, to przestanie szwędać się po teatrach. W tym miesiącu lord nic nie przesłał dla niego.
— Bardzo słusznie! Psuł chłopaka.
— Wogóle ten cały interes wydaje się lordowi za kosztowny. Właśnie przychodzę panu powiedzieć, drogi profesorze, że obecna przesyłka na utrzymanie Hausera wynosi tylko połowę miesięcznej pensji.
— Co?! Co takiego? burzył się Kwant. Te śmiecie, które dotąd otrzymałem — za kosztowne! Dla kogo? — dla para Angji?...
— Nic na to nie poradzę. Oto czek pocztowy, który polecono mi zainkasować dla pana. Proszę sprawdzić.
Umilkli, gdyż wszedł właśnie Kacper. Skłonił się i zmierzał do swego pokoju.
— Jak się bawiłeś? — zatrzymał go Kwant.