lały do słuchania bez tchu, oczy jego świeciły się; szedł odeń dziwnie oszałamiający zapach.
Z wielu słów obcego Kacper głęboko pobudzoną uwagą pojął wreszcie iż rzecz, która dzieliła jego samotność posiada nazwę konia, że jest takich więcej i że otrzyma je, skoro będzie się uczył. Zrozumiał on stale powtarzane: „uczyć się“, kiedy gość pewnego razu położył przed nim papier, napisał: „Kacper Hauser“ — znaki, które bardzo spodobały się chłopcu przez różnicę czarności i białego tła — i wodząc jego rękę, zmusił go do powtórzenia rysunku liter.
Pokazywał konika i przemawiał do chłopca wyrazami niezrozumiałemi, aż ten zapamiętał one i jął powtarzać: „Chcę być takim jeźdźcem, jak mój tatuś!“ jakkolwiek znaczenia tych słów wcale nie rozumiał.
Ów „Ty“ wydawał się zadowolony. Pokazał mu, jak konik toczy się na kółkach i oddalił się. Odtąd Kacper polubił ruch konika, szmer sprawiany przez ów ruch, posuwał zabawkę i mówił do niej wyuczone słowa, szczęśliwy ze swego bełkotu.
Zdaje się, że stróż jego więzienia był niezadowolony z jego wrzasku i zamiarów ruchu; chciał go bodaj skłonić do zamilczenia. Albowiem naraz coś świsnęło, coś spadło chłopcu na plecy — widział to i w plecach uczuł ból; jął krzyczeć i miotać się jeszcze mocniej. Wtedy zauważył, że nie jest już przykuty do łoża; mógł pełzać. Przeraził się zimna podłogi, której dotknął bosemi stopami, i wrócił na łoże; poczem znowu popadł w sen głęboki.
Po trzech dniach dziwny gość powrócił. Nie ukrywał zdumienia, przekonawszy się, że Kacper po
Strona:Jakob Wassermann - Dziecię Europy.djvu/31
Ta strona została skorygowana.