„Już świat mnie nie raduje wcale. I dlaczego ona mnie oskarżyła? Właśnie mnie? Mnie, który przecie kochałem naszego Hausera!“
Pani Imhoff odparła cicho:
„Nieszczęśliwa!... jej nie wystarczała sama miłość.“
— Nie ponoszę winy! — mówił dalej złamanym głosem starzec. Albo raczej, nie mam więcej win, niż ich przypada naogół na ciało śmiertelnika. Winowajcami jesteśmy my wszyscy, którzy wędrujemy po ziemi. Z winy powstaje życie, boć inaczej nasz praojciec nie powinien był zgrzeszyć w raju. Nawet naszego zmarłego druha nie mogę całkowicie usprawiedliwić. Bo i na cóż przydało mu się marzyć o tem, skąd pochodzi? Tam, gdzie zdrada tryska z wszystkich ust, człowiek dzielny wybiera sobie krąg skromnych i owocnych skłonności. Ale marzyciele należą tylko do siebie. Niewinny, droga pani, niewinny jest tylko Bóg. Niechaj zmiłuje się nad mą duszą i nad duszą szlachetnego Kacpra Hausera!