— doskonale!... Niechby spojrzał kiedy w oczy tego anioła! Jedyna pociecha w tem, że tego świństwa nikt czytać nie będzie!
— Mylisz się, profesorze! Wprost rozrywają broszurę.
— Dobrze! I ja przeczytam! A jutro poproszę redaktora „Poczty porannej”, aby temu bazgrale odpowiedział. Pfisterle ma pióro ostre. Poradzi sobie z takim Merkerem!
— To będzie niedyplomatyczne! — rzekł chłodno Wurm. Na co ta pisanina? Sądzę, że należy działać bez rozgłosu... ostrożnie. Baron Feuerbach napewno odradzi panu ten krok.
— Ostrożnie?... Czy grozi jakie niebezpieczeństwo?!
— Nie nie wiem! — rzekł Wurm zagadkowo. Jutro zajdę do pana. Chciałbym zobaczyć Kacpra.
Już był na schodach, gdy Daumer go dogonił. Zapytał: „Czy nie będziesz pan miał nic przeciw temu, że spotkasz u mnie kilka osób, które zamówiły się na jutro?
— Bynajmniej!
Pochłonąwszy w pół godziny broszurę, Daumer — który ze względu na swoją bojową żyłkę nie unikał skandalu publicznego — pobrnął wnet do temperamentowego redaktora Pfisterle. Ten, jak sęp, rzucający się na ścierwo, pochwycił sposobność przemiany zapasów swojej wściekłości na gazeciarską żółć. Zapowiedział swą wizytę Daumerowi na poobiednią godzinę następnego dnia, a to celem zebrania materjału do odpowiedzi.
Strona:Jakob Wassermann - Dziecię Europy.djvu/78
Ta strona została przepisana.