Strona:Jakob Wassermann - Dziecię Europy.djvu/87

Ta strona została przepisana.

nie chcę, aby korespondencja stała się dla ciebie uciążliwym przymusem regularnej spowiedzi. Oto zeszyt; zapisuj w nim w miarę natchnienia wszystko, co cię zajmie... uderzy. Pisz szczerze, jakbyś pisał dla najlepszego przyjaciela... dla matki. Kiedyś może pozwolisz mi to odczytać...
Dał mu album w safianowej oprawie ze złoconemi brzegami. Na pierwszej karcie pod swoim wizerunkiem wpisał motto: „Kto kocha każdą godzinę, kocha Boga!“ Kacper był zachwycony albumem, portretem i napisem. Ucałował Feuerbachowi ręce.
Wtem służący przyniósł depeszę. Prezes rzekł:
— Kacprze! muszę jechać zaraz...
Zeszli razem. Prezes wsiadł do powozu. Podał Kacprowi rękę na pożegnanie. Chłopca ogarnął nagle jakoby powiew szerokiej przestrzeni. Spojrzał na przewalające się po niebie obłoki i do odjeżdżającego rzekł z cichem westchnieniem:
— Jakże chciałbym z panem pojechać!
— Ej, Kacprze! — pogroził mu żartobliwie stary przyjaciel. Czyżbyż opuścił swego mistrza i jego rodzinę?!... Takie to masz wdzięczne serce? I dokąd-że to chciałbyś pojechać?
— Oni są wszyszy dobrzy dla mnie, ale...
Zawahał się.
— Dokończ śmiało, Kacprze!
— Chciałbym... do matki!
Kiedy Kacper powracał przez pusty plac miejski, serce zabiło mu gwałtownie. Otulony płaszczem człowiek, którego twarzy w zmroku