Strona:Jakob Wassermann - Dziecię Europy.djvu/95

Ta strona została przepisana.

ważną i... bolesną. Przyłapałem Kacpra na... kłamstwie! I to dwukrotnem!
W istocie okazało się, że Kacper wymówił się od spaceru z burmistrzem w Niedzielę, zapewniając, że Daumer zakazał mu wyjść z domu. Potem zaczerwienił się i przyznał, że skłamał, ale powołał się na to, że oczekuje przybycia pewnej damy z prezentem. Nazajutrz jednak wyznał, że i to było łgarstwem, gdyż poprostu chciał zostać sam, ponieważ coś pisze w albumie.
Daumer przyjął tę wiadomość o wiele mocniej do serca, niż to sobie wyobrażał burmistrz.
— Pomyśl pan! — załamał ręce — jeszcze przed godziną nazwałbym łotrem tego, ktoby mi powiedział, że Kacper zdolny jest choćby raz skłamać. A on skłamał aż dwa razy!
Baron Tucher zniewolony był pocieszać Daumera:
— Cierpliwości!... na razie nie poruszaj pan tej sprawy. Dopiero przy nadarzonej sposobności skarć go ostro. Wyruguj ten chwast z jego duszy!
Daumer nie mógł zasnąć nocą. Zapytywał siebie: czy Kacper stał się już podobny do wszystkich innych?! Jeżeli tak jest, to owe cudowne zdolności duszy, czułej na tajemnicze głosy, musiały zniknąć. Postanowił to sprawdzić. Skoncentruje myśl swoją: myślą da zlecenie Kacprowi, aby wykonał coś w oznaczonej godzinie — np. przyniósł mu własnowolnie album między jedenastą a południem. Będzie to rodzaj metafizycznego skomunikowania się. Czy Kacper tę próbę wytrzyma? Kiedy nazajutrz o dziesiątej