Strona:James Fenimore Cooper - Ostatni Mohikanin.djvu/116

Ta strona została uwierzytelniona.

kobiet i dzieci otaczających Unkasa i lżących go niemiłosiernie, zabierając go do chaty, w której odbywały się narady. Za nimi podążyli wodzowie i co doświadczeńsi wojownicy i Dunkanowi udało się, korzystając z zamieszania, wślizgnąć do izby.
— Delawarze — odezwał się stary wojownik do Unkasa narzeczem plemienia „Lenni Lenape“ — aczkolwiek pochodzisz z ludu niewiast, okazałeś się dzielnym mężem. Kazałbym ci podać pożywienia, ale kto je z huronem, ten staje się jego przyjacielem. Odpoczywaj do rana, a potem usłyszysz, co rada postanowiła, gdy wrócą dwaj wojownicy, których posłano rano do lasu. Gdy powrócą, rada powie do ciebie: żyj! gdy zginą, powie: Umrzyj!
— Czy huronowie nie mają uszu? — zapytał Unkas ironicznie. — Od chwili, gdy jestem waszym jeńcem, słyszałem dwa wystrzały ze strzelby, która jest mi znana. Wasi młodzi wojownicy nie powrócą już nigdy.
Głębokie milczenie zapanowało po tych słowach. Potem rzekł wódz huronów:
— Jeśli lenapowie są tacy dzielni, to dlaczegoż jeden z ich najdzielniejszych wojowników znajduje się tutaj?
— Ścigał on uciekającego tchórza i wpadł w zasadzkę. Nawet mądry a przebiegły bóbr zostaje czasem schwytany.
Po tych dumnych słowach mohikanina, nastąpiła