Strona:James Fenimore Cooper - Ostatni Mohikanin.djvu/118

Ta strona została uwierzytelniona.

wróci ich do życia — odpowiedział spokojnie Unkas.
Słowa te wywołały niebywałą wrzawę; wojownicy powskakiwali z miejsc, wymachując tomachawkami, a jeden z nich zamierzył się na Rączego Jelenia, chcąc zadać mu cios. Magua widząc to podskoczył do wojownika podbijając mu rękę, tak że cios chybił, odcinając jedynie pióro, które tkwiło we włosach Unkasa. Major zadrżał na widok wściekłości, jaka ogarnęła dzikich. Był pewien, że śmierć mohikanina nastąpi lada chwila, lecz Unkas stał nieporuszony, a twarz jego wyrażała pogardę dla wrogów.
— Nie, wojownicy hurońscy — wykrzyknął Przebiegły Lis — tak nie postępują mężowie. Blask słońca musi oświetlić jego stracenie i kobiety nasze winny zobaczyć, jak jego ciało drży przy torturach, inaczej zemsta byłaby jedynie dziecinną zabawką. Zobaczymy, czy delawar potrafi nocą spać a rano umrzeć!
Natychmiast do Unkasa przystąpiło kilku wojowników i skrępowało mu ręce silnemi rzemieniami. Pozostali huroni wyszli z chaty i major pośpieszył za nimi. Gdy mijał skrępowanego Unkasa ten szepnął mu: „Długa Strzelba nie śpi“, dając tem do zrozumienia, że strzelec jest napewno w pobliżu i zajmie się jego oswobodzeniem.
Nie nagabywany przez nikogo szedł major wzdłuż wsi, badając wigwamy i starając się wpaść na ślad Alicji, lecz poszukiwania spełzły na niczem. Widocz-