nie, dziewczynę ukryto gdzieś poza wsią. Gdy tak rozmyślał nad sposobem wykrycia więzienia swej narzeczonej, uczuł nagle dotknięcie ręki na swem ramieniu. Obejrzawszy się, ujrzał siwowłosego wodza, z którym już rozmawiał przedtem.
— Czy mój biały brat — odezwał się huron — nie zechciałby okazać swych czarów i uzdrowić żonę jednego z moich wojowników, która leży ciężko opętana przez złego ducha?
— Różne bywają duchy, wodzu — odpowiedział Heyward — ale spróbuję swych czarów. Prowadź mnie do niej.
Wódz dał znak znachorowi, aby poszedł z nim w kierunku gór. Przeszli przez całą wieś i zbliżyli się do ściany skalnej, zatrzymując się przed otworem dużej jaskini. Indjanin chciał właśnie wejść do niej, gdy wtem z groźnym pomrukiem wyłoniło się ciemne cielsko wielkiego niedźwiedzia. Wódz przystanął, uważnie przypatrzył się groźnemu zwierzęciu i uspokojony wszedł do otworu w ścianie skalnej. Major, który w tem skalnem ukryciu miał nadzieję odnaleźć Alicję, nie czuł się dobrze w towarzystwie niedźwiedzia, który, idąc za nim krok w krok, dotykał pyskiem nóg, a czasem kładł na nim swoje ciężkie łapy, lecz uznał, że jest to jedyny sposób przeniknięcia do jaskini zesłany jakby przez Opatrzność. Heyward uspokajał się myślą, że niedźwiedź jest obłaskawiony i że wódz zna go na tyle, aby w odpowiedniej chwili mógł mu rozkazywać, gdyż w przeciwnym razie indjanin nie zlekceważyłby
Strona:James Fenimore Cooper - Ostatni Mohikanin.djvu/119
Ta strona została uwierzytelniona.