Strona:James Fenimore Cooper - Ostatni Mohikanin.djvu/128

Ta strona została uwierzytelniona.

Indjanie przyjęli słowa Dunkana z radością i nasza trójka wydostała się bez jakichkolwiek dalszych przeszkód na wolną przestrzeń.
— Nie pozostaje panu nic innego, jak tylko odszukać drogę do obozu delawarów i prosić ich o opiekę, — mówił strzelec, doprowadziwszy majora i Alicję do strumienia. — Dłuższa ucieczka w towarzystwie pani nie dałaby żadnego wyniku. Udacie się wzdłuż strumienia, aż do wodospadu, poczem skręcicie naprawo i wkrótce zobaczycie wigwamy delawarów. Niech was Bóg prowadzi!
— A pan? — zapytał major. — Co pan chce uczynić?
— Huroni pojmali najlepszego z delawarów, którego kocham, jak syna — odpowiedział strzelec. — Muszę zobaczyć, co da się dla niego zrobić.
Z temi słowy Sokole Oko zawrócił i znikł w gąszczu leśnym. Heyward z Alicją, widząc, że postanowienie jego jest nieodwołalne, udali się w kierunku wsi delawarów.
Nikt z wsi huronów nie zwrócił uwagi na to, że niedźwiedź ukazał się znowu i, powałęsawszy się po wsi, wszedł do starej, opuszczonej chaty, w której mieszkał Dawid Gamut, ulubieniec Wielkiego Ducha, Manitu. Śpiewaka na widok dzikiego zwierzęcia ogarnęło wielkie przerażenie i, wyciągnąwszy piszczałkę usiłował nią odstraszyć niedźwiedzia.
— Czarny, tajemniczy potworze — zawołał — nie wiem czego chcesz ode mnie, ale, jeśli masz jakie