Strona:James Fenimore Cooper - Ostatni Mohikanin.djvu/131

Ta strona została uwierzytelniona.

jąc dla siebie. — No, mój chłopcze, jesteśmy wolni i niejeden z huronów dowie się o tem, dzięki naszym strzelbom.
Szybkiemi krokami jęli obaj wędrowcy oddalać się w kierunku osiedla delawarów.
We wsi hurońskiej zbudziło się tymczasem istne piekło. Gdy obudzeni ze snu wojownicy znaleźli się w chacie narad spostrzeżono brak Magui. Rozesłani gońcy znaleźli zamiast niego prawdziwego czarodzieja spętanego i z zakneblowanemi ustami, który opowiedział swoje przeżycia, gdy zaś mąż chorej podał, że do niego zgłosił się niedźwiedź, udano się do jaskini, gdzie znaleziono wreszcie Maguę spętanego i z kneblem w ustach. Chora kobieta leżała martwa na swojem posłaniu. Na widok podstępów Sokolego Oka wściekłość dzikich rosła z każdą chwilą.
Gdy Magua znalazł się wśród wojowników, którzy zbiegali się ze wszystkich stron, nie mógł zdobyć się na zwykły spokój i panowanie nad sobą. Chwyciwszy nóż dziko wodził wokół oczami, szukając ofiary.
— Natychmiast zabijmy delawara! — zawołał głosem piorunującym.
Powstało długie milczenie, wreszcie odezwał się jeden z wojowników:
— Mohikanin jest szybki w nogach i umie chyżo biegać. Ale nasi młodzi wojownicy są już na jego tropie.