— rzekł Sokole Oko — i nic go nie zmieni. Ale słuchaj, Magua, co ci powiem. Jesteś wielkim wodzem i wiesz dobrze, że moja osoba więcej znaczy dla twego plemienia niż najlepsza z kobiet Ameryki. Zwolnij dziewczynę a udam się z tobą jako jeniec.
— Chcę mieć moją zemstę — odpowiedział Przebiegły Lis, ciągnąc dziewczynę za sobą — i chcę, abyście mnie przepuścili, delawarowie.
— Mingosie — rzekł Unkas — sprawiedliwość delawarów staje przed Manitu. Spójrz na słońce. Gdy stanie ono nad owemi drzewami, wojownicy moi będą na twym tropie.
— Słyszę krakanie kruka — odpowiedział Magua z drwiącym śmiechem. — Gdzież mają delawarowie swoje spódnice? Psy, króliki, złodzieje — pluję na was!
W głuchem milczeniu przyjęli zgromadzeni wojownicy te słowa zniewagi i pogardy i pod opieką nienaruszalnych praw gościnności uprowadził Magua ofiarę swoją do lasu, nie napotykając na żadne przeszkody.
Strona:James Fenimore Cooper - Ostatni Mohikanin.djvu/152
Ta strona została uwierzytelniona.