Strona:James Fenimore Cooper - Ostatni Mohikanin.djvu/156

Ta strona została uwierzytelniona.

— Człowiekowi temu nie wolno pozwolić na rozmowę z huronami — szepnął Unkas do strzelca. — Uczyń go nieszkodliwym.
Sokole Oko uniósł strzelbę do ramienia, celując uważnie, gdy nagle opuścił ją ze śmiechem.
— Ależ, Unkasie — zawołał strzelec — przecież to jest nasz śpiewający przyjaciel Dawid. Kiedy zacząłem wyszukiwać na jego ciele miejsca na moją kulkę poznałem go. Będzie mógł nam napewno powiedzieć dużo ciekawych rzeczy.
Mówiąc to strzelec wyszedł z ukrycia i wziąwszy zdumionego Gamuta za rękę, wprowadził pomiędzy delawarów.
Gdy Dawid ochłonął nieco ze strachu, mógł dać cenne wiadomości o huronach. Ze słów jego wynikało, że Magua powróciwszy do wsi w towarzystwie Kory ukrył ją w jaskini, a sam na czele wojowników udał się do lasu, i zajmuje stanowisko przed wsią. W obozie huronów powstał przytem taki alarm, jakiego biedny śpiewak jeszcze nigdy nie słyszał, to też wystraszony postanowił zbiec do delawarów, gdzie, jak przypuszczał, znajdują się jego przyjaciele.
— Czy nie możemy pośpieszyć wprost do jaskini i wyzwolić Korę? — zawołał major, którego wszystkie myśli skierowane były ku oswobodzeniu biednej dziewczyny.
— Co o tem myśli Sokole Oko? — spytał Unkas.
— Daj mi moich dwudziestu ludzi — odpowie-