Strona:James Fenimore Cooper - Ostatni Mohikanin.djvu/162

Ta strona została uwierzytelniona.

W chwilę potem obaj huroni — wódz i jego wojownik pięli się po zboczu skały, usiłując ujść przed pogonią. Sokole Oko, który dopiero teraz nadbiegł z pomocą, ujrzał już jedynie trupy najdroższych mu istot i uchodzących w oddali dzikich. Nagle ze szczytu skały stoczył się kamień, spadając na uciekających huronów. Towarzysz Magui nie zdążył usunąć się i z strzaskaną czaszką runął w przepaść. Strzelec ze zdumieniem ujrzał Gamuta, który strącił kamień i czekał teraz na okazję, by wywrzeć zemstę na mordercy. Ale Przebiegły Lis długim skokiem przedostał się przez rozpadlinę, dzielącą dwie skały i piął się szybko w górę.
— Biali to psy — zawołał huron, zwracając się do Sokolego Oka, — a delawarowie to baby! Magua jest wielkim wodzem. Pozostawiam trupy na pożarcie krukom!
Jeszcze kilka skoków i Przebiegły Lis znalazłby się na wolności, gdy nagle gruchnął strzał i morderca, szeroko rozrzuciwszy ręce, runął głową wdół. To długa strzelba, której huron tylekroć szczęśliwie uchodził, znalazła wreszcie drogę do niego.


∗             ∗

Następnego dnia żałoba panowała we wsi delawarów. Pomimo odniesionego wspaniałego zwycięstwa, żaden okrzyk tryumfu nie rozległ się w obozie Lenapów. Wszyscy mieszkańcy wsi zebrali się na wielkim placu, gdzie w skupieniu uformowali wielki