Strona:James Fenimore Cooper - Ostatni Mohikanin.djvu/163

Ta strona została uwierzytelniona.

krąg. Wszystkie oczy zwrócone były na środek koła, w którem dziewczęta delawarów odprawiały modły żałobne nad ciałem Kory. U nóg zmarłej siedział jej zbolały ojciec, obok niego na powalonem drzewie spoczywał major, który z trudem jedynie panował nad wielkiem wzruszeniem. Dawid Gamut z książką psalmów stał za pułkownikiem, zbolały tak, że nie był nawet zdolny do śpiewu. W niewielkiej odległości od tej grupy w tłumie indjan stał oficer francuski, który, wysłany przez gubernatora Kanady, miał za zadanie przeszkodzić walkom pomiędzy plemionami czerwonoskórych, lecz spóźnił się. W oddali stał jego oddział, oczekując na zakończenie uroczystości.
Jeszcze boleśniejsze wrażenie czyniła druga grupa, którą stanowili czerwoni wojownicy. Pośrodku niej siedział w wykopanym dole, twarzą na wschód, w pozycji, jaką zwykł był zajmować przy ognisku, Unkas, ostatni mohikanin. Ciało jego było bogato ustrojone, a we włosy wpięte były trzy wspaniałe strusie pióra. Obok niego leżała broń, którą według wierzeń indjan, miał użyć, polując w krainie wieczności. Nawprost niego siedział skamieniały z bólu Czingaszguk, Wielki Wąż delawarów, bez broni i bez żadnych ozdób. Na nagim i pozbawionym rysunku ciele jego widniał jedynie znak rodowy — niebieski żółw. Tuż obok, wsparty na swej strzelbie, stał Sokole Oko ze łzami wpatrując się w postać umiłowanego młodzieńca.