wiesz mi może, że niby jeleń przeskoczył przez rzekę i pobiegł do lasu?
— Jeśli chodzi ci o młodszego mohikanina, to muszę ci powiedzieć, że i on popłynął przez rzekę.
— A dlaczegóż w takim razie pozostał tu biały wódz? — dopytywał się, ciągle jeszcze niedowierzający indjanin. — Czy jest kamieniem, który idzie zaraz na dno, gdy znajdzie się w wodzie? Czy nie żal mu jego skalpu?
— Biały wódz powiada, że tylko tchórze opuszczają kobiety w chwili niebezpieczeństwa — odpowiedział dumnie major.
Magua zwrócił się teraz do swoich towarzyszy i opowiedział im o tem wszystkiem, co sam usłyszał. Huroni zawyli z wściekłości i zarówno ich wódz, jak i Magua musieli zadać sobie wiele trudu, aby powstrzymać ich od natychmiastowego wyładowania swej wściekłości na bezbronnych jeńcach.
Po krótkiej naradzie, w czasie której wódz wskazywał kilkakrotnie w kierunku fortu, nieszczęśliwym jeńcom dano znak, aby udali się ku małemu czółnu, które stało przy brzegu. Opór byłyby oczywiście bezowocny. Major wsiadł pierwszy do kanu, za jego przykładem poszły siostry i Gamut, który ze strachu był prawie nieprzytomny i zdawał się nie dostrzegać, co dzieje się dokoła niego. Gdy wszyscy jeńcy znaleźli się w czółnie, czerwonoskórzy wojownicy
Strona:James Fenimore Cooper - Ostatni Mohikanin.djvu/51
Ta strona została uwierzytelniona.