Strona:James Fenimore Cooper - Ostatni Mohikanin.djvu/90

Ta strona została uwierzytelniona.
Rozdział VIII
NA TROPIE

Trzeci dzień od strasznej rzezi miał się ku końcowi. Nad ruinami fortu i w jego okolicy panowała cisza śmierci. Budowle twierdzy były w tej chwili już tylko dymiącemi zgliszczami. Wszędzie widać było zwęglone belki, szczątki rozbitych armat i rozsadzonych murów.
Na jakąś godzinę przed zachodem słońca pięciu mężczyzn wyłoniło się z lasu i zmierzając ku miejscu, na którem stał dawniej fort Williama. Na przedzie szedł młody indjanin, rozglądając się uważnie i śledząc wszystko dokoła. Drugi czerwonoskóry trzymał się nieco zdala i miał na oku skraj lasu. Trzej inni ludzie byli to biali, odziani w ubiór, jaki noszą zazwyczaj strzelcy, żyjący stale w lasach. Byli to nasi starzy znajomi: Unkas, pułkownik Munro, oraz jego niedoszły zięć major Dunkan Heyward.