Strona:James Oliver Curwood - Złote sidła.djvu/11

Ta strona została uwierzytelniona.

wprowadzić w błąd. W miejsce gładkich, czarnych włosów Eskimosów posiadał włosy jasne i rude. Spadały one w nieładzie, gęste i rozczochrane jak grzywa lwa. Oczy jego, o dziwnie błękitnym kolorze, nabierały chwilami, gdy na przykład wpadał w gniew, szarej barwy oczu kocich, lub rozbłyskiwały nagłymi blaskami jak fosforyczne światła w nocy.
Nie widziano u Brama ani towarzysza ani przyjaciela. Okrywała go tajemnica. Nigdy, na żadnym miejscu nie przebywał dłużej, niż to było konieczne do wymiany przyniesionych futer na inne towary. Upływały miesiące i nie widziano go w tym samym miejscu. Błąkał się bezustannie.
Tak czy owak, policja „Royal North West“ czuwała nad nim i ścigała go. W licznych raportach, spisanych przez dalekie patrole po powrocie do kwatery głównej, czytać można było następujące słowa: „Widzieliśmy Brama i jego wilki, pędzące ku północy“. Albo też: „Bram i jego wilki pognali przed nami“. Przez dwa lata policja traciła jego ślady. Było to wówczas, gdy Bram rozbijał się w sercu „Kraju Siarki“, na wschód od Jeziora Wielkich Niedźwiedzi. Gdyby go znaleziono, pilnowanoby go czujniej, niż dotąd. Zachowanie się jego było niepokojące. Zdawało się, że coś się pewnego dnia stanie.
I istotnie, to coś nastąpiło. Bram zabił pewnego człowieka. Uczynił to tak zręcznie, człowiek złamał się w jego potężnych rękach jak kij, iż nie miał nawet czasu wydać jęku, ani wezwać pomocy, i Bram był już daleko, kiedy stwierdzono, że jego ofiara nie żyje.
Nastąpiła nowa tragedia. Zaledwie po pięciu dniach.. Kapral Lee wyszedł z fortu Churchill w towarzystwie jednego z swoich ludzi, aby aresztować Brama. Dognali go obaj na granicy Barrenu. Byli jeszcze oddaleni od niego