i nóg bandyty. Potem oparł go o mały wzgórek zamarznięto śniegu, o kilka kroków od sanek. Blake zgodził się na to z udaną obojętnością.
Potem, gdy Cecylia rozprostowała nogi i zaczęła się przechadzać, aby rozgrzać krew w przemarzniętym ciele, oddalił się szybko w kierunku karłowatych jodeł, rosnących nad brzegiem rzeki i wrócił z wiązką zeschłych gałęzi. Sporządził z nich małe ognisko, możliwie ukryte i zasłonięte w części przez sanki.
W ciągu dziesięciu minut mięso było zgotowane. Filip zgasił natychmiast ogień, zdeptawszy go nogami. Rozdzielił jadło psom i przy pomocy skór niedźwiedzich urządził dla siebie i dla Cecylii miękkie i wygodne gniazdko, naprzeciw Blakea. Noc była już zupełna i tak nieprzejrzysta, że ciemna sylwetka więźnia ledwie się rysowała na białym śniegu.
Mając ciągle rewolwer koło siebie, Filip objął Cecylię swoimi ramionami. Oparła głowę o jego piersi i objęła go również czule. Zanurzył swoje usta w jej złotej grzywie, której warkocze opadły na jego ręce, nie spuszczając z oczu Blakea i słuchając pilnie głębokiego oddechu znużonych psów, jedynego dźwięku wśród ciemności.
Wkrótce jęły gwiazdy błyszczeć na niebie i napełniać jego sklepienie swoją światłością. Mroki rozprószyły się i biała ziemia zajaśniała wspaniałym mrozem nocy polarnej. Pod żywym i migotliwym światłem niebios Filip widział błyszczące jak welon złote włosy Cecylii, rozesłane na ramionach ich obojgu. Przed sobą widział w tym miłosnym upojeniu oczy Blakea, płonące jak dwa rozżarzone węgle. Z prawej i lewej strony wznosiły się wyraźnie dwa strome brzegi rzeki Pokładów Miedzi. Na dwieście jardów odróżnić można było zbliżającego się człowieka.
Strona:James Oliver Curwood - Złote sidła.djvu/146
Ta strona została uwierzytelniona.