Olaf Anderson odsunął drąg, zamykający drzwi chaty i otworzył je. Razem z Filipem rzucił się na uciekających Eskimosów, strzelając do nich i zabijając tych, którzy wymknęli się Bramowi Johnsonowi. Wystrzały i zapach prochu podsyciły jeszcze zaciekłość szaleńca i jego wilków, rozszalałych żądzą krwi. Na próżno mali ciemnoskórcy błagali o litość. Krzyk ich zamierał w rzężeniu agonii. Wkrótce ostatni żywy Eskimos zniknął w lesie, gdzie wpadł ze swoimi wilkami Bram, nieznużony w pościgu.
Z dymiącą i pustą strzelbą w rękach zwrócił się Filip do swojego towarzysza. Wesoły i komiczny grymas pojawił się znowu na twarzy Olafa, jakkolwiek stał jeszcze cały drżący.
— Nie będziemy ich ścigać — rzekł, usiadłszy na jednym z pniów drzewa, porzuconych przez Eskimosów, i otarłszy sobie czoło. — Bram i jego wilki wystarczą do zupełnej ich klęski. Sądzę, że po ukończeniu pracy wróci do nas... A teraz myślę, że powinniśmy poczynić przygotowania do powrotu. Co myślisz o tym? Co do mnie, mam dosyć tej chaty. Siedziałem w niej zamknięty przez czterdzieści dni i nocy! Pfe! Nie chcę więcej. Czy masz trochę tytoniu do mojej fajki?... Zapalę ją i opowiem ci dalszy ciąg przerwanej historii, która cię tak interesuje. Powiedziałem więc, że księżniczka Cecylia i, jej ojciec...
— Księ... Księ... Co?
— Proszę cię, daj mi tytoń.
Filip podał swój kapciuch Szwedowi, który napchał swoją fajkę i ciągnął dalej:
— Cecylia jest z pochodzenia Dunką. Kiedy była jeszcze bardzo młoda, matka jej, która wyszła za mąż w Rosji, za autentycznego księcia, umarła. Mieszkała razem z ojcem, który ją wychowywał. Było to za czasów cara Mi-
Strona:James Oliver Curwood - Złote sidła.djvu/165
Ta strona została uwierzytelniona.