wojenny, iż niemal ochrypł. W tej samej chwili strzelił z rewolweru. Głowa i ramię zniknęły i Eskimos zapadł się za palisadą jak diabeł w piekle. Ale wilki rzuciły się już na Filipa, warcząc zajadle. Jednym skokiem znalazł się we wnętrzu chaty i odtrąciwszy Cecylię, zamknął drzwi.
— Ach tak! Mamy się z pyszna! — rzekł, śmiejąc się, gdy na dworze rozlegał się zaciekły ryk wilków.
Ramię jego objęło wpół Cecylię i jął mówić dalej:
— Szkoda, że ci głupcy nie rozumieją, jaki to wspólny interes łączy nas w chęci zabicia Brama! Gdyby tylko chcieli nam trochę pomóc, byłby to świetny kawał. Czy widziałaś, jak ten towarzysz stoczył się z palisady? Jestem pewny, że go nawet nie trafiłem. A nawet przysiągłbym na to. Gdyby ta banda dowiedziała się, że nasze kule są tak wielkie, jak groszek, i co więcej, że zadają rany nie większe od ukłucia owada, wpadliby na nas jak stado wron i rozszarpaliby nas w kawałki. Co to za doskonały strzał! Słyszałaś go?
Pochłonięta grożącym obojgu niebezpieczeństwem Cecylia nie czuła uścisku ramion Filipa, a Filip korzystał z tego, aby uścisk ten był jeszcze wyraźniejszy i czulszy. Podwójne wzruszenie, spowodowane niebezpieczeństwem i miłością, oblało jego twarz rumieńcem.
— Chwila jest poważna, — rzekł tonem, który wywarłby wrażenie na Cecylii, gdyby go rozumiała. — Co się z nami stanie? Kiedy padną wszystkie wilki i jeśli Bram zginął jak one, te diabły z twarzą ropuchy wyłamią bramę ogrodzenia i zaatakują chatę... Jestem dość silny, aby wypowiedzieć walkę nawet dwudziestu takim. Miłość dla ciebie, pragnienie posiadania ciebie, podwoiły moje siły. Ale w chwili, gdy to uczynię, chciałbym wie-
Strona:James Oliver Curwood - Złote sidła.djvu/92
Ta strona została uwierzytelniona.