Strona:Jan Łada - Antychryst.djvu/132

Ta strona została uwierzytelniona.

stwo pomiędzy tem dostojnem gronem, przedstawiającem mimo ciężkich dla Kościoła czasów majestat jego najwyższego senatu, a tym człowiekiem o odpychającej niemal twarzy z bosemi nogami i brunatną włosiennicą na niekształtnym tułowiu, z białym płaszczem, zwisającym do nóg w ciężkich fałdach. Ale było coś w tym niepozornym człowieku, co przeginało najmocniejszych do jego stóp. I teraz zamarło wszystko, gdy począł mówić. A słowa jego uderzały o przestrzeń, równe i głębokie, niby dzwon.
— Rzekł mi Pan: Opuścisz przybytek, w którym danem ci było gościć, i pójdziesz między ludzi żyjących, i będziesz im opowiadał ostatni dzień świata.
Albowiem oto podniósł głowę Baal, i powstały z martwych jego kapłany, i nieprawość owładła światem. I daną jest ciemności moc i pozór światła, i uwodzić będzie rzesze mnogie, i skąpie się we krwi sprawiedliwych. Ale kto wytrwa przy światłości, ten zwycięży!
I rzekł mi jeszcze Pan: Pójdziesz do tych, którzy stoją u steru spraw moich i pokłonisz się im, jakoś kłaniał się słudze memu Pawłowi, który teraz odwołan jest z pomiędzy synów ziemi. Bo dana im ode mnie władza, a przez ciebie słowo moje do nich.
Mówiąc te słowa, starzec upadł na twarz i uderzył czołem o marmur posadzki.
— A powstawszy rzeczesz im słowo, z którem cię posyłam. Nadszedł czas! Miecz