Strona:Jan Łada - Antychryst.djvu/141

Ta strona została uwierzytelniona.

Miło ginąć w dobranem towarzystwie! mówili markizowie za teroru, gdy ich ładowano na wozy dla gilotyny!
— Mamy przecie najdostojniejszego komisarza między nami! — zakrzyknął rozpaczliwie Roztocki. Przy nim moc! On Najświętszego przedstawia!
— Tak, tak! — krzyknęli wszyscy, przechodząc odrazu z rozpaczy do ufności. — Najdostojniejszy przedstawia osobę Najświętszego! Przeciw niemu nikt powstać nie może, boby powstał przeciw władcy!
— Stare dzieci! — wzruszył pogardliwie ramionami garbus. — Bardzo dbać będzie o swego komisarza Rabbi! Niemasz to ludzi dokoła niego? A są tacy, których ubytek rozwiązuje ręce!
Ostatni pocisk wymierzony był przeciw Straffordowi, który dotychczas przysłuchiwał się dyskusji, nie biorąc w niej udziału. Słów przeznaczonych dla niego nie dosłyszał, powstał bowiem w gabinecie ogólny rozgwar: interpelowano go ze wszystkich stron.
Kobiety nadbiegły z sąsiedniego salonu, obstępując go i modląc się o słowo uspokojenia i pociechy.
Strafford dodawał otuchy.
— Informacje radjofonografu są w każdym razie przesadzone. Wysłałem rozkazy. Robotników węglowych z Sierszy i Oświęcimia powstrzymano. W Dąbrowie przywrócono porzą-