o tem, jak najlepiej zaskarżyć Strafforda przed Prorokiem o popieranie zabobonu? Czy zgadłem?
Stary popatrzył nań nienawistnym wzrokiem.
— A gdyby i tak? Dziwiłbyś się może?
— Nie, bo wiem, że nie zrobiłbyś tego w tedy jedynie, gdybyś nie mógł! Przy sposobności dodałbyś słówko i o mnie. Może mylę się?
Stary wstrząsnął się nerwowo.
— Nie mylisz się, panie Poratyński, nie mylisz się zgoła! — syknął, zaciskając pięście. — Myślę ja o tobie oddawna i czekam, aż wybije moja godzina. A ona niedaleka już! I gdy będzie pora, ja ci się przypomnę, gruntownie przypomnę, wierny czcicielu Mistrza z Nazaretu!
Garbus spoważniał, a z oczu jego, utkwionych w pergaminowem obliczu starego fanatyka, znikło szyderstwo.
— Nie pamiętałem dotąd, że do Niego należę, ale teraz chcę o tem pamiętać, — rzekł stłumionym głosem. — Tak mi dopomóż. Chryste!
W Wiedniu zaszły poważne zmiany w sposobie życia Rabbiego. Miasto-obóz wzrosło wprawdzie, jak w Budapeszcie, rozścielając baraki swe i namioty na szerokich przestrze-