Strona:Jan Łada - Antychryst.djvu/153

Ta strona została uwierzytelniona.

mogła, stał on, władny, drogi, a przy jego sercu ona, z dłońmi wyciągniętemi ku niemu, z orędownictwem i miłością...
Miłością Dla kogo? Dla ludzi?! Nie! Nie! Dla niego! Dla niego jednego tylko...
Tego samego dnia znalazła na biurku kartkę, nakreśloną nieznanem pismem.
„Powiadają, że możesz wszystko u władcy. Prawdali to? Bo jeśli tak, czemuż nie widzimy tego? Miałaś dawniej litość dla cierpiących i życzliwość dla wyznawców dawnej wiary. Czy nie wiesz, że tysiące ich giną codzień? Czy nie wiesz, że zamiast elektryczności, której nawet komuna trzymała się przy swych mordach, używają przy śledztwach tortur, a przy egzekucjach powolnego zabijania? Jeśli wiesz, dlaczego milczysz? A jeśli nie wiesz, dlaczego nie zapytasz tych, co cię potrafią objaśnić?
„Słowa te piszą matki, których synowie mają miecz katowski nad głową. Jeśli chcesz więcej wiedzieć i gotową jesteś otworzyć przed potrzebującymi ratunku, dłoń pomocną, połóż na tej kartce przycisk malachitowy, którego używasz przy pisaniu. Wtedy zgłosi się do ciebie ktoś, kto ci powie więcej“.
Edyta przeczytała kartkę dwukrotnie. Zaniepokoiła ją, potem rozdrażniła. Znów zarzut przeciw umiłowanemu i znów oszczerstwo! Rozmawiała o tem przecie z Prorokiem jeszcze w Budapeszcie, rozmawiała i w Wiedniu, choć język przylepiał się do podniebienia i głos za-