Strona:Jan Łada - Antychryst.djvu/158

Ta strona została uwierzytelniona.

rycznie zacni plamią się oskarżeniami, o których muszą chyba wiedzieć, że są fałszywe!
I westchnąwszy, skinęła głową starej pokojówce i chciała odejść. Ale stara kobieta rzuciła się, zatrzymując ją.
— Posłuchaj mnie, dostojna panienko! Wszyscy mówią o tobie, żeś dobra, jak anieli w niebie: okażże mi tę dobroć!
— Skoro powiadasz, że syn łaski nie przyjmie...
Kobieta podniosła ręce do góry.
— On odmawiałby! Ależ on ma dwadzieścia lat i chce żyć! Tylko wiary, której go uczyłam, nie chce się zapierać, a tego mu chyba wasza dostojność nie może brać za złe!
Edyta przypomniała sobie w tej chwili, co od początku słyszała o wymaganem przez Proroka odprzysiężeniu i to czego sama była świadkiem i pomyślała, że w tem, co utrzymuje stara pokojówka, może jednak coś być, a wtedy... Tak, ona wierzyła w Rabbiego, ona uznawała za słuszne, że kult ten wykluczał każde odmienne wierzenie, mając je za obrazę jedynej prawdy, ale przekonaną była dotąd, że odmowa przysięgi mogła wykluczać od dobrodziejstw Gesnareha, nigdy zaś ściągać karę. Gdyby jednak ta stara mówiła prawdę...
Namyślała się przez chwilę. W umyśle jej dojrzewało postanowienie.
— Słuchaj, — rzekła. — Gdzie jest więzienie twego syna?