Strona:Jan Łada - Antychryst.djvu/159

Ta strona została uwierzytelniona.

— W dawnych koszarach Franciszka-Józefa.
— I inni też?
— Tak! Mówią o kilku tysiącach. Inne więzienia są również pełne chrześcijan.
— Będę sama u twego syna i jego towarzyszy dziś jeszcze!
Kobieta upadła jej do nóg.
Ona zaś w godzinę później powiedziała Prorokowi, że chce zejść do więzień, by skruszyć serca opornych i nawracać ich do Najświętszego. Zamiar ten miała istotnie: od żywej wiary nieodłączne jest apostolstwo. „Najświętszy“ wysłuchał jej żądania, wpatrując się w nią uważnie, potem skłonił głową, przyzwalając.
— Niech będzie, jak chcesz, królowo moja! rzekł. — Słodko mi będzie powitać nowych wyznawców, których mi przywiedzie gorliwa miłość twoja!
— Późną nocą Edyta w towarzystwie naczelnego dyrektora więzień znalazła się w dawnych koszarach w pobliżu Aspernbrücke. Pojawienie jej wywołało wrażenie nadzwyczajne. Cała administracja czekała na nią, drżąc z trwogi. To pierwsze zetknięcie się z maszynerią państwową, kierowaną przez Gesnareha, było dla niej przykre. Starała się tym pobladłym dostojnikom wlać uprzejmością nieco otuchy. Spytano ją o rozkazy, zginając się we dwoje. Odpowiedziała, że chce iść między więźniów.