Strona:Jan Łada - Antychryst.djvu/176

Ta strona została uwierzytelniona.

Pojawienie się tego niezwykłego człowieka wywołało z początku znaczną reakcję. Świat, odrywający się od realnych interesów życia, wrócił do nich przejęty nagłą trwogą lub nadzieją. Zapomniano narazie o przepowiedniach, bo rzeczywistość stawała przed wszystkimi potężna i nagląca, przynosząc jednym raj na ziemi, drugim — grozę wywłaszczenia i śmierci. Wnet jednak słowa i czyny Proroka związały mistyczne nastroje wczorajszej doby z tem, co on przynosił i czem się mienił, stawiając zamiast fantastycznych widziadeł realny obraz, wspaniały i straszny: dokonywające się wolą i mocą jednego wypełnienie czasów i przeznaczeń, odwrócenie się ostatniej karty dziejów ludzkości. Tylko że jedni utrzymywali, że to, co się dzieje, jest próbą, a po niej nastąpi kres wszystkiego, kiedy drudzy zapowiadali po próbie tej odrodzenie ziemi do nowego życia i szczęśliwość bez końca.
Strafford śledził bieg wypadków z zajęciem i bez uprzedzeń. W ruchu wywołanym przez Gesnareha, interesował go moment religijny, sympatyczny oddźwięk zaś budziło hasło społecznego wyzwolenia. Od pierwszej chwili jednak dostrzegł w postępowaniu rzekomego proroka egoizm, pychę i obłudę. Zrozumiał, że jako reformator i oswobodziciel Gesnareh szedł śladem Napoleona, okazując równy jemu genjusz i większą jeszcze bezwzględność. W uroku, jaki wywierał, młody uczony widział niezwykle silną sugestję: w podobny