Strona:Jan Łada - Antychryst.djvu/210

Ta strona została uwierzytelniona.

stej szacie władca świata, uśmiechnięty, łaskawy, zdający się promiennem wejrzeniem błogosławić tłumom.
Orszak zatrzymał się i uszykował w półkole przy srebrnym pomniku. „Boski“ wstąpił na estradę, tworzącą przód ołtarza i zasiadł na złoconem krześle na tle kościelnych chorągwi i wojennych sztandarów, przechowywanych w świątyniach krakowskich. Wtedy chóry, stojące po obu stronach ołtarza, rozpoczęły hymn rytualny, tęcze dymów podniosły się ku siedzącemu w chwale i cały tłum runął na kolana, pochylając czoła ku ziemi.
A wówczas on powstał, dając znak, że chce mówić.
Uciszyło się wszystko, wpatrując w oblicze tego, który opanował ich dusze.
On zaś mówił temu tłumowi Żydów o troskach i tęsknotach nieszczęsnego plemienia, którego sam był synem.
— Co mam ci rzec ludu mój, ludu ukochany? Co mam ci rzec w tej chwili, gdy stoisz, na progu nowej karty swych dziejów, ja, com jest kością z kości twojej i krwią z twej krwi? Oto stoją przed oczyma mojemi wszystkie pohańbienia twoje i wszystkie męki, jedyne dziedzictwo, jakie zostawiły ci po sobie wieki, a liczba mąk tych bezmierna. Jak zniosłeś je? Jak mogłeś wycisnąć z ciała swego tyle krwi, z oczu wylać tyle łez? Zaprawdę boleść twoja o Syjonie, stała się jako morze, a krzywda twoja jako ogień trawiący, i nie było na ziemi, ktoby