chowanką, zrozumiała i to jeszcze, że odrzucając miłość i rękę panny Roztockiej, zamykał on równocześnie drzwi do swego serca i domu dla każdej innej kobiety. Edyta, która nie wyszła zamąż, chcąc poświęcić się wyłącznie bratu, nie miała w przywiązaniu swem egoizmu i czuła, że sama nie wypełni życia Henrykowi i że bez umiłowanej kobiety życie to pozostanie pustem i smutnem. Był przytem i specjalny powód, dla którego szło jej wielce o jak najrychlejsze zabezpieczenie Straffordowi ciepłego domowego ogniska. Powód ten taiła dotąd przed nim troskliwie, ale niedługo już musiał odkryć jej tajemnicę... A wtedy jakżeby mu przydało się mieć przy sobie, jako trwale ukojenie i ostoję, dziewczynę złotowłosą, ale nie było rady. Poczęła mówić o czem innem.
— Powiedz mi, — zagadnął ją naraz brat — co ty myślisz o owym proroku?
— O jakim proroku? — zagadnęła nie orjentując się, myśl jej bowiem zajęta była wyłącznie Kaliną i rozwianem marzeniem.
Strafford nie zauważył pytania.
— Bo, widzisz, tak mi się zdaje, że doszliśmy do przełomowego momentu w dziejach świata, a w takich momentach zjawiają się zawsze ludzie nadzwyczajni, pociągający za sobą ogół na nowe tory.
— Czy przypuszczasz, że człowiek, o którym mówiła Kalina, mógłby być takim?
Strafford ruszył ramionami.
Strona:Jan Łada - Antychryst.djvu/22
Ta strona została uwierzytelniona.