Strona:Jan Łada - Antychryst.djvu/242

Ta strona została uwierzytelniona.

Czy ją kochał? W chwili zmysłowego przesytu uczuwał dla niej nieopisany wstręt, wzgardę i żal. Dzięki niej zbrukał białe swe skrzydła i obudził drzemiącego zwierza. Ale chwil takich było niewiele, a namiętnością jego igrała rozszalała dziewczyna jak dziecię zatrutym kindżałem. Ta nie widziała w nim boga. Drażniła go, jak drażni czerwieniącego się młodzika wyrafinowana kokietka; poniewierała nim i znęcała się, czując dziką radość, gdy cierpiał i czołgał się u jej stóp. On był panem świata, ale ona była jego panią i władzy swej nadużywała bezlitośnie. Był posłuszny każdemu jej skinieniu.
Jednego dotąd nie dopięła, choć oddawna było to celem jej ambitnych pożądań i knowań: nie podniósł jej na ołtarz i nie związał się z nią trwałym węzłem. Ilekroć chciała odeń ustępstwo to wymusić, biała postać Edyty stawała między nim a Kaliną. Ileż razy żądał od tej ukochanej, by podzieliła jego boską chwałę i dała się uczcić w liturgicznym obrzędzie — zawsze napróżno! Jej skromność i pokora nie znosiły blasku i rozgwaru; miłość była bezinteresowna i pełna czci. Nie! Tam, na ołtarzu jedna tylko zasiąść mogła obok niego, ta czysta i pokorna ta siostra cherubina, sama do aniołów podobna... I chwytała go za gardło straszliwa boleść, i żarła go tęsknota. Tę najdroższą, jedyną niewdzięczną pochwycić w objęcia, przycisnąć zamiast tamtej do rozpalonego łona, krzyknąć jej: „Moją je-