ływał coraz to zuchwalszy opór. Chrześcijanie buntowali się. W wielu miejscach przeszkodzono obrzędom nowej liturgji i wywrócono lub znieważono ołtarze. Rady najwyższe różnych krajów zwracały się do naczelnego komisarza w Krakowie z przedłożeniami o konieczności powrotu do pierwotnych przepisów postępowania z niebezpiecznymi buntownikami. Środków tych od pewnego czasu władza centralna zakazywała z niemałą szkodą dla dobra publicznego, i oto teraz zakaz ten wydaje opłakane plony. Na tego rodzaju żądania naczelny komisarz odpowiadał ogólnikami lub zbywał je milczeniem. Niektórzy komisarze rozpoczęli wówczas represje na własną rękę: tych Strafford pospieszył usunąć z urzędu pod różnemi pretekstami nie mającemi nic wspólnego z chrześcijaństwem. To ulżyło uciśnionym, ale rozpętało burzę nienawiści ku Straffordowi, przeciw któremu od samego początku kipiało w Krakowie dzięki agitacji i intrygom starego Kwaśniewskiego i grona wolnomularzy, myślących tak samo jak on.
Ale opór chrześcijan nie był jedynie szeregiem odruchów sporadycznych i indywidualnej inicjatywy. Przybierał on coraz bardziej charakter akcji zorganizowanej i jednolitej. Ze wszech stron władze otrzymywały informacje o emisarjuszach, wysyłanych z Rzymu do różnych krajów dla nawiązywania między niemi stałego łącznika i celowego współdziałania. Tysiące młodzieży przekradało się do Kon-
Strona:Jan Łada - Antychryst.djvu/245
Ta strona została uwierzytelniona.