Strona:Jan Łada - Antychryst.djvu/266

Ta strona została uwierzytelniona.

wpływem zorganizowała się religijna reakcja na półwyspie i legje będące jej owocem. Miesiącami całemi obchodzili świątobliwi starcy obozy od Adrjatyku do zatoki Genueńskiej, krzepiąc serca i wlewając otuchę. Ale wszystko, co ludzkie, przemija, niezdolne oprzeć się próbie czasu. Kazania starców straciły zwolna pierwotny swój urok. Wojsko znów poczęło popadać w odrętwienie. Wieści o tym niepomyślnym nastroju zaniepokoiły papieża. Wolał on zostawić Gesnarehowi inicjatywę walki, mniemając, że nie przystoi zaczynać jej następcy Chrystusa. Gdy jednak z frontu poczęły nadchodzić coraz mniej pomyślne wieścią uległ namowom otoczenia i wysłał rozkaz wymarszu poza Alpy.
I wtedy nagle zjawiła się Edyta.
Wrażenie, jakie wywarła, było dziwne. Zdawało się, jakby grom wstrząsnął żołnierskie rzesze. Cudna jej piękność, pod wpływem dwu lat ostatnich bardziej uduchowiona i promienna niż dawniej, robiła w oczach podziwiających ją zdala wojsk wrażenie niebiańskiego widziadła. Szeptano po namiotach, że to anioł zszedł z nieba, by krzepić wojsko Chrystusowe w rozstrzygającej godzinie i być mu rękojmią zwycięstwa. A choć niewszyscy wierzyli wieściom podobnym, nie było takiego, ktoby nie ufał mocno, że cudna dziewczyna posłana została przez Boga i zapewni szczęście tym, którzy skupiają się dokoła przyniesionego przez nią sztandaru. „Bądź błogosła-