Strona:Jan Łada - Antychryst.djvu/267

Ta strona została uwierzytelniona.

wioną!“ — wołały za nią tysiączne głosy, gdy białobłękitny statek spływał ku któremu z obozów. „Steruj nam! Pójdziemy za tobą na śmierć! Krzyż zwycięży za twym przewodem!“ Ona słuchała nie wierząc uszom, zdumiona i przerażeniem zdjęta. Co oni widzieli w niej, i skąd jej przyszło znaleźć się na oczach wszystkich, słyszeć te okrzyki na jej cześć, jej, której całem pragnieniem było utonąć w ciszy, za kratą, zagrzebać się dla wszystkich co żyło i żyć z samym tylko Chrystusem.
Ale to, czego nie rozumiała Edyta, rozumieli jej towarzysze, zrozumiał zwłaszcza Szeglenyi. Znał dobrze historję Edyty i wiedział, że Gesnarehem powoduje nie strategja, ale zawiedziona miłość; i to jednak wiedział także, że w razie powodzenia zamysłów Proroka całemu wojsku chrześcijan mogła grozić panika i w ślad za nią rozbicie. I dlatego dał sygnał odwrotu.
A równocześnie cała flota włoska stanęła przeciw napastnikowi zwartą ścianą. Statek Proroka uderzył całą siłą, próbując ścianę rozszczepić. a za nim uderzyły trójkątnym klinem inne samoloty, ale tym razem nacisk złamał się. Wprawdzie kilka statków chrześcijańskich opadło, inne zapłonęły, a reszta poczęła zwolna cofać się, ale był to tylko manewr ochronny. Flota nie uciekała, lecz cofała się dla wytworzenia nowego frontu, a zarazem dla oskrzydlenia wroga.