Strona:Jan Łada - Antychryst.djvu/268

Ta strona została uwierzytelniona.

Gesnareh dostrzegł niebezpieczeństwo i cofnął się z wściekłością w duszy. Edyta umykała z rąk wyciągniętych po nią. Ale to nic. Odnajdzie ją, zdobędzie, a wtedy...
Bitwa pozostała nierozegraną. Prorok rozesłał depesze, zwołując wszystkie siły, któremi mógł rozporządzić. Plan kampanji przeciw legionom, opracowany przed dwoma laty, wyciągnięty został z pod zielonego sukna i poddany rewizji, jakiej wymagała zmiana okoliczności. Sztaby wojskowe poczęły studjować raz jeszcze klasyczny wzór wielkich wojen, ostatnią ze wszystkich i od wszystkich nieskończenie mędrszą i straszliwszą Wojnę Pięcioletnią. Flotom napowietrznym walczącym na granicy Włoch, nadsyłano codzień świeże posiłki. Od strony Grenobli i Marsylji ustawiała się nowa wielka armja. Inne szerokim wieńcem opasywały północne granice Szwajcarji i przerzynały dawne prowincje Tyrolu i Krainy.
Z trzech stron równocześnie rozpoczął się atak przeciw legjonom. Poprzedzane pancernemi maszynami płynęło niezmierzona morze piechoty, niszcząc i burząc to wszystko, co stawało mu po drodze. W powietrzu unosiły się nieprzeliczone samoloty, zasłaniając słońce. Był to jakby sztuczny dach ruchomego sklepienia, pod którego cieniem południowa doba przybierała szary ton wieczora. Huk kartaczownic i miotaczy bomb na samolotach robił wrażenie nieustającego ani na mgnienie oka