Strona:Jan Łada - Antychryst.djvu/271

Ta strona została uwierzytelniona.

wątpliwości, że godzina wystarczy na spalenie doszczętnie całej floty powietrznej i całego lądowego wojska zabobonu.
Promień przeleciał po twarzy władcy.
— Pewneż to?
— Dyrektor zawiadamia, że dziś już może ręczyć głową, ale próby trwają dalej.
Prorok ręce przed siebie wyciągnął, jakby chcąc pochwycić coś niewidzialnego.
— Teraz już będziesz moją, jedyna! — wyszeptały jego usta.
Pierwsze natarcie wojsk Gesnareha zawiodło. Chrześcijańskie legjony pozostały niewzruszone. Działa napastnika, acz silniejsze, nie potrafiły ich zgnębić. Prorok nakazał odwrót. W zastępach Konstantynowych panowała nieopisana radość. Opór wrogowi to już prawie zwycięstwo, cóż dopiero, gdy wróg ten — władcą świata!
Ale po pierwszem upojeniu triumfu nastąpiło rychłe otrzeźwienie, które wnet zmieniło się w troskę. Po obozach i całym półwyspie zaczęły krążyć niedobre wieści. Chrześcijanie z Krakowa donosili o odbywanych tam próbach maszyn tak niesłychanej mocy, że wobec nich wszelki opór był daremny, niszczyły bowiem wszystko zanim przeciwnik mógł do nich się zbliżyć i spróbował obrony. W tem doniesienia zgadzały się wszystkie, że wynalazek ten był czemś szatańskiem i że chwila jego zastosowania musi zakończyć odrazu wszelką wojnę. Różniły się jedynie co do czasu, w któ-