Strona:Jan Łada - Antychryst.djvu/283

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie? Więc cóż? Nie Gesnareha przecie chcesz nawracać!
— Jego, Ojcze święty! Jego właśnie!
Papież cofnął się o krok, patrząc na nią rozszerzonemi źrenicami.
— Szalona jesteś! Nie wieszże, że on — złym duchem, wcielonym w postać człowieka?
— Wiem, ale i to wiem, że jest człowiekiem, a jako człowiek ma serce, które można zdobyć. I ja chcę zdobyć dla Boga jego serce, i ja przywiodę Gesnareha do stóp twoich,. Ojcze, i ty z szatana wcielonego uczynisz chrześcijańskiego pokutnika!
— Szalona! — powtórzył papież. — Co ci się roi?
— Byłam szaloną, gdym dała się uwieść jego złej mocy. Teraz przejrzałam i chcę służyć Bogu memu.
Papież patrzał na nią zaniepokojony, wahający.
— Wolnoż mi iść — spytała, wpijając się oczyma w jego oblicze.
— Na męczeństwo, skoro duch twój jego pożąda, tak! Na zdobywanie tego człowieka...
Zastanowił się i wpatrzył się w głąb własnej duszy.
— Któż wie? — szepnął sam do siebie. Jeśli to człowiek...
I zwracając się do młodej kobiety, dodał.
— Jeśli on człowiek, próbuj skruszyć skaliste jego serce i zdobądź je! Jeśli on szatan, nie daj mu się owładnąć!