Strona:Jan Łada - Antychryst.djvu/304

Ta strona została uwierzytelniona.

niegdyś zamku. Krwawemi obrazami pasiono również oczy mas szerokich. Egzekucje odbywały się codziennie o ustalonych godzinach, jak dwa wieki wstecz pochód skazańczych wozów do gilotyny na placu Grève. Ale przedstawienia te miały program bardziej urozmaicony i żywiej grający na nerwach. Na gilotynie załatwiano się z każdym ze skazańców w ciągu paru minut. Obecnie śmierć tak prędka nie wywołałaby zainteresowania. Wykwintność i wybredność wieków średnich powróciła, zapewniając widzom długie podrażnienie nerwów i zaciekawienie wzroku, nim nadeszła śmierć a z nią koniec programu przynajmniej co do jednej osoby. Ale, jak niegdyś w Rzymie, program był urozmaicony zarówno co do treści, jak i co do liczby aktorów. I jak przy gilotynie, jak na walkach byków otaczały szafot roje stałej publiczności, specjalnych afficionados, zawsze dokładnie poinformowanych, o programie każdego przedstawienia, zawsze niezmordowanych w przypatrywaniu się najbardziej krwawym z pomiędzy nich.
Z początku egzekucje odbywały się w jednem miejscu, wkrótce jednak ilość skazańców tak wzrosła, że męczono i morzono ich jednocześnie w różnych miejscach. Okazało się to tem bardziej wskazane, że wzmagała się niepomiernie propaganda zabobonu, od którego należało odstraszyć przykładem surowości.
Szczególniej czynnym w tropieniu chrześcijan był Kwaśniewski. Zgrzybiały ex-profe-