sor i ex-archiwarjusz krzątał się z młodzieńczą energją, kierując armją szpiegów i sporządzając codziennie długie listy skazańców. Władza jego była wielką. Pochwycił ją wraz z Roztockim i Finkelbaumem niedługo po katastrofie przy Marjackim kościele, stwarzając władczy triumwirat, którego nie udało się wprowadzić w życie przed dwoma laty. W triumwiracie tym Finkelbaum kierował polityką, Roztocki finansami, Kwaśniewski wypleniał chrześcijan.
Wiosna tego roku na podziw była wczesną i pogodną. Marzec jeszcze nie nastał, a już z pod śniegów strzelały pęki młodych traw i fioletowe główki przylaszczek. Wilgotne rózgi drzew pękały, puszczając pierwsze pączki. Ptactwo wracało przed czasem z południa, napełniając pola i gaje świergotem.
Krakowskim afficionados promieniały radością oblicza.
— Chwała „boskiemu!“ — mówili z namaszczeniem. — Jutrzejsze uroczystości wypadną wspaniale! Co za szkoda jednak, że odbędą się równocześnie w dwóch punktach, tak od siebie odległych!
Istotnie, jeden z pierwszych dni marca naznaczony został na podwójne stracenie. Stracenia te miały się odbyć podług osobistych wskazówek, udzielonych przez samego władcę Kwaśniewskiemu. Wskazówki te nadawały