nikacja wodna ustała zupełnie, i niepodobna było przekonać się, czy okropne wieści o katastrofach, wyrządzonych przez rozszalały żywioł, były i w jakiej mierze prawdziwe. Opowiadano bowiem, że ocean Spokojny wystąpiwszy z brzegów, zatopił wszystkie lądy między Azją a Ameryką, nie wyłączając Australijskiego kontynentu. Opowiadanie to było niewątpliwie prawdziwe odnośnie do Sumatry, której zatopienie skonstatowano z Singapore, zanim ostatnia ta wysepka sama uległa zniszczeniu. Dotkliwsze jednak stokrotnie były spustoszenia, wywołane w Europie, przez wylew Atlantyku i mórz z nim złączonych.
Wielka Brytanja już nie istniała. Nie istniała Holandja i Belgja. Zalany był półwysep Jutlandzki wraz z Zelandją, Fionją i mniejszemi wyspami między Danją a Szwecją. I to rozpętanie żywiołów trwało wciąż i wzmagało się.
I teraz nie była to już obawa, dręcząca ludzkość przed widmem wielkiego nieszczęścia: to była pewność. Świat doszedł momentu, przepowiadanego od początku istnienia ludzkości zarówno przez wiarę jak i przez naukę. To był koniec...
A kometa zbliżała się. Zakrywała swą powierzchnią znaczną część widnokręgu, olśniewającym blaskiem zmieniała noc w dzień, pociągała ku sobie ziemskie zbiorniki wodne, wywołując coraz straszliwsze klęski i zalewy. A przytem inne zjawisko dodawało przerażenia i goryczy mieszkańcom ziemi. Oto bowiem
Strona:Jan Łada - Antychryst.djvu/345
Ta strona została uwierzytelniona.