Strona:Jan Łada - Antychryst.djvu/44

Ta strona została uwierzytelniona.

Głowy pochyliły się nad klęcznikami. Rozległy się majestatyczne tony „Tantum ergo“.
Edyta słuchała z czołem ukrytem w dłoniach. Ten śpiew roztęskniony i przejmujący do głębi, to był ostatni hołd, jaki Jezus z Nazaretu odbierał na ziemi. Tych trochę serc, które przetrwały burze dotychczasowe, potrafiąż przetrwać to, co czeka jeszcze ostatnich wiernych? A skoro usta ich zawrą się na zawsze, czy pozostanie kto na ziemi, by je zastąpić i dalej chwalić Pana? Edyta obrzuciła zebranych pytającem spojrzeniem. I oczy odpowiedziały na pytanie. W kaplicy były same prawie kobiety, wszystkie w wieku dojrzałym lub podeszłym, obok kilku starszych mężczyzn, młodzieży obojga płci brakło całkiem. Przymus i monopol szkoły państwowej, zaprowadzony przez komunę, a zatrzymany przez rządy kapitalistyczne. tłumaczył to zjawisko, nie zmniejszając jego tragizmu. Bez jutra! powtarzała sobie Edyta, patrząc na konanie wielkiej idei.
A że była to natura szlachetna i w spadku po przodkach macierzystych odziedziczyła rycerskość, zdało się jej, że uchodzić z pod sztandaru, opuszczonego przez wszystkich niemal, miało w sobie coś wstrętnego, coś, coby ją poniżyło we własnych jej oczach. Sztandar ten wprawdzie nie był jej sztandarem: więź jej z chrystjanizmem była tak wątła! Ale przecież nie! Nie chciała tej nikłej nici zrywać pod przymusem, nie chciała zapierać się ani odrze-