szlachetnej duszy. Ale strzeż się sideł tego fałszywego proroka! To mocarz równie zły jak wielki.
Edyta zdziwiła się.
— O mocy jego słyszę, ale słyszę i o dobroci. Opowiadają o nim świadkowie, że do Chrystusa podobny twarzą i miłosierdziem.
— Skoro tak, dlaczegóż nienawidzi Chrystusa i każe Go się wyrzekać?
Edytę zastanowiły te słowa.
— Przychodziło to mi już na myśl i nie umiałam rozwiązać tej zagadki, przyznała.
— A widzi pani! Dobry nie kazałby dobra się wyrzekać, a on każe!
— Tego ja też nie uczynię. Dlaczego jednak on Chrystusa nienawidzi?
— Bo jest jego przeciwieństwem, bo złe nie znosi dobra. I dlatego kto miłuje Jezusa, musi być przeciwnikiem tego człowieka.
— Ja miłuję Chrystusa, bo dobry jest i świat Go opuścił, czuję jednak, że pociąga mnie i tamten. Pociąga i zaciekawia. O ratunek go nie poproszę, między adeptów nie wejdę, ale jeśli śmierć da mi na to czas, chciałabym go poznać!
Ksiądz ręce wyciągnął, jakby chciał czemuś niewidzialnemu bronić przystępu.
— Niechże Bóg strzeże! Czy słyszałaś pani o fałszywym proroku, który ma przyjść w ostatnich czasach, przeciwstawiąc się Chrystusowi?
Strona:Jan Łada - Antychryst.djvu/46
Ta strona została uwierzytelniona.