Strona:Jan Łada - Antychryst.djvu/51

Ta strona została uwierzytelniona.

się tam, a potem niesposób już wrócić, bo Rabbi zazdrośnie strzeże tych, których dostanie w swoje ręce! Przepowiednia spełniła się o tyle, że istotnie napotkali koło Komarna krążownik palestyńskiej armji, który przyczepił polski samolot do swej łodzi i zatrzymał przy sobie przez czas trwania dłuższy, poczem wraz z nim powrócił do stolicy, gdy go zluzował inny strażniczy statek.
Dzięki temu opóźnieniu Straffordowie przybyli do Budapesztu o porannej godzinie. Dzień był cudny. Szare fale Dunaju złociły się i srebrzyły w słońcu. Wspaniała góra Zamkowa wznosiła się na tle bujnej zieleni swych ogrodów, uwieńczona pałacem niegdyś królewskim i tumem koronacyjnym, dziś pinakoteką. Z drugiej strony piętrzył się nad rzeką pyszny gmach parlamentu, zamieniony na giełdę i szereg wspaniałych pałaców, z kościołów przerobionych na teatry, tworzył jedną z najpiękniejszych perspektyw świata, odbudowywującą się po zniszczeniu rewolucyjnem na większą jeszcze skalę, niż przedtem. W dali wynurzała się z wód wyspa Małgorzaty, jak kosz zaczarowanego kwiecia. Wszystko to wyglądało pełne zwykłego ruchu i życia.
Miasto wstało już ze snu. Tramwaje i autobusy przebiegały we wszystkich kierunkach, współzawodnicząc z niezliczonemi samochodami różnych systemów. W powietrzu krzyżowały się, niby chmury jaskółek, aeroplany najrozmaitszych rozmiarów i kształtów.