Strona:Jan Łada - Ostatnia msza.djvu/26

Ta strona została uwierzytelniona.

jego coraz wolniej, coraz trudniej. Zdaje się, jakby czegoś czekał... Może cud się stanie? Może pułki aniołów z płomiennymi mieczami w dłoniach zejdą z niebios, odpędzą najeźdźców, ocalą świątynię i ołtarz...
Ale oto przychodzi chwila Komunii.
— Panie! nie jestem godzien...
Z głuchym łoskotem dłoń starca uderza w pierś wątłą, wychudłą. Ach, gdyby Pan jego raczej ukarał, gdyby życie jego wziął jako ofiarę przebłagalną swego gniewu! A w zamian, gdyby ocalił świątynię.
A jeśli nie... to, gdyby teraz, zaraz. Ciało i Krew Pańską spożywszy, odejść z tego padołu nędzy do Pana... Nie patrzyć...
Ach! gdyby teraz umrzeć!
Komunia kapłańska skończona. Ojciec Wincenty odwraca się od ołtarza, drżącą ręką krzyż kreśli w powietrzu. A potem Hostyę poświęconą podnosi wysoko ponad korzącym się tłumem.
I znowu, jeszcze wolniej jak do ołtarza, iść poczyna do kraty.
Dziekan podtrzymuje go, prowadzi wraz z podkomorzym. Ale idą po omacku. Łzy zalały oczy im wszystkim.
W swoich płaszczach białych, powłóczystych, siostry zbliżają się powoli, jedne za drugiemi, do kraty. Jak w największe święta... Wszak to nasza ostatnia Komunia w klasztorze.
Przysuwają fotele chorych matek tuż do otwartego okienka, podnoszą je, aby kapłan mógł do ust im sięgnąć. Ojciec Wincenty drży cały, ręką z Przenajświętszym Sakramentem kierować musi dziekan.
Wreszcie wszystkie przyjęłyśmy Chleb Żywota. Z zasłoną spuszczoną na twarz siostry pochylają się w niemej adoracyi nad pulpitami swych stali. Nad ołtarzem pochyla się kapłan.
Spożywa pozostałe konsekrowane komunikanty.
Skończyło się. Pan Jezus opuścił już świątynię. Tabernaculum puste, stanęło otworem. Ksiądz dziekan schodzi ze stopni ołtarza, drżącą ręką wyjmuje lamp-