Strona:Jan Żyznowski - Krwawy strzęp.djvu/124

Ta strona została przepisana.

podobieństwa, semita zgrany rano, wygrywał wieczorem, stąd też żaden z nich, choć zupełnie przegrany, nie tracił nadziei, nietylko odegrania się, ale i wygrania.
Pewnego wieczoru jeden z grających oświadczył, że przegrał sto dwadzieścia franków, drugi — ośmdziesiąt, trzeci — „prawie“ ze sto, czwarty nie tak dużo, ale też „sumę“, piąty się przyznał, że miał tylko dwadzieścia franków i te przegrał — szósty oczywiście wygrał. Wszyscy przegrani na potwierdzenie prawdy zaklęli się na Boga (klaliś Bogom) i dali „czestnoje słowo“, na co Kola, ów właśnie szósty, wygrany, po przeliczeniu pieniędzy przysięgał na Boga, również dając „czestnoje słowo“, że wygrał ogółem sześćdziesiąt dwa franki i że wobec nieuczciwych zeznań swoich kolegów grać więcej z nimi nie będzie. Przegrani zaczęli wymyślać Koli od kanalii, szulerów i żulików, nie dlatego, iż on jakoby mówił nieprawdę, lecz, że nie chciał z nimi grać. Po gruntownem zwymyślaniu Koli, pięciu przegranych semitów zmieniło system postępowania w stosunku do wygranego, zwracając się do niego w miejsce wymysłów z prośbami, by choć „maleńką partyjkę“ był łaskaw zagrać. Kola dał się namówić. Znowu, zgodnie z teorią prawdopodobieństwa, wygrany zaczął przegrywać, opamiętawszy się jednak, już po stracie czterech franków, nawymyślał swoim towarzyszom najgorszemi, ozdobnemi słówkami mowy rosyjskiej, a karty rzucił do oceanu, dla rozrywki mieszkańców podwodnych
Rosjanie śpiewali solo i chórem przenajrozmaitsze pieśni rosyjskie, pozatem zamartwiali się brakiem paszportów, co mogło, Bóg wie, czem grozić przy znalezieniu się na ziemi ojczystej. Francuzi z właściwą im beztroską, rozbijali sobie ręce o piłkę bokserską, zawieszoną na lince, podkradali wino i z ironicznym uśmiechem zapytywali Rosjan: co np. robi mąż, gdy „mischa“ niedźwiedź zniewoli jego żonę?