Strona:Jan Żyznowski - Krwawy strzęp.djvu/30

Ta strona została przepisana.

Po oględzinach, tj. zajrzeniu w oczy, popatrzeniu na język, doktor notował w książce dla chorych swoje uwagi. Notatki były trojakie: uwolniony od służby na tyle i tyle dni; druga porada umotywowana, ta uwaga nie uwalniała od służby, pozwalała jednak wypocząć pół dnia, trzecia i najgorsza to porada nieumotywowana. Za ostatnią adnotację groziło cztery dni kozy.
Doktorzy Polacy byli bardzo względni nawet na lenistwo swych kolegów i uwalniali ich bardzo często.
Uwalnianie się wolontarjuszów, czyli mówiąc słowami prawdy, wykręcanie się sianem od pracy, lub ćwiczeń, nie podobało się naszej władzy, która wszystkich „chorych“ bez wyjątku zamykała w jednym na ten cel przeznaczonym pokoju. To próżnowanie połączone z niesłychaną nudą, odstraszało wielu od możliwości odpoczynku i przyczyniło się do zmniejszenia ilości tzw. chorych.
Dowcipni francuzi do melodyjnej rannej pobudki wymyślili słowa następujące:

„Soldat leve toi, soldat leve toi!
Si tu ne veux pas t’lever.
Faux t‘porter malade,
Si te n‘est pas reconnu
Tu aura quatre jours de plus.“

Te „cztery dni więcej“ znaczyło cztery dni zwykłej paki.
Ta pierwsza pobudka odtrąbiona o czwartej rano łączyła się z następną o godzinie dziewiątej, kiedy to dyżurny sierżant po krótkiem odtrąbieniu wykrzykiwał rozkaźnie słowa, lęk niepewności budzące:
„Les malades en bas!“
Sygnały francuskie są bardzo ładne i melodyjne, każda melodja ma swoje do niej przez żołnrerzy dokomponowane słowa, które jednak do powtórzenia się nie nadają.
Głos trąbki w koszarach brzmi dziewięć razy dziennie