Strona:Jan Żyznowski - Krwawy strzęp.djvu/5

Ta strona została skorygowana.
W Paryżu

W sierpniu 1914 roku, kiedy na pogodne niebo Francji zwlokły się ze wschodu ciężkie chmury — treść beztroskiego życia Francuza zmieniła się do gruntu. Na rogach ulic tłumy ludzi, związanych z jednej strony umiłowaniem ojczyzny, z drugiej — lękiem o całość i byt jej, myślą najmniejszą, krwi uderzeniem serdecznem przywarli do siebie, sprzęgli się w jednę oporną całość, w jeden wspólny byt niezłomny.
Ciężka, dawno nie goszcząca we Francji, powaga zawisła w powietrzu, skierowała myśl i oczy w stronę granic ziemi ojczystej, nieraz już trupami zasłanej, zawsze zwycięsko bronionej, pamiętającej krzywdy i rany serdeczne.
A było to w pierwszą upalną noc sierpniową, kiedy ulicami Paryża, drogami, a nawet na przełaj przez wszystkie pola Francji, nie omijając żadnego serca człowieczego, pędziło groźne zwiastowanie z rozradowanych głośno ust — śmiech spędzające, kładąc na pogodne ócz patrzenie — cień, każąc myślom skupienie i wolę budząc żelazną, nieustępliwą.
Od rowów granicznych aż poza grzbiety wspinających się fal morskich zawisło w powietrzu, do ziemi przywarło bezmierne, spiżowe czekanie.
Aż dnia trzeciego uderzyło weń wyzwanie, niby obcy młot żelazny w szlachetny metal dzwonu.
Zdawało się wówczas iż oto rozkołysała się cała ziemia i poczęła bić, bić z całej mocy w mi-