Strona:Jan Żyznowski - Krwawy strzęp.djvu/7

Ta strona została przepisana.

Żadnemu Polakowi, który był we Francji w czasie wybuchu wojny, nie obcem było to uczucie, nie posiadania ani ziemi pod stopami, ani nieba nad głową.
Na tle przecudnych chwil zrywania się narodowego ducha Francji do czynu, garstka Polaków, odrzucona, jakby poza nawias wszelkiej treści ówczesnego życia, oderwana od ziemi, na której panoszył się wróg, której groził wróg, nie mogła obojętnie patrzyć na naród, co go bitewne z polskim wiązały tradycje, spajało jednakie zawsze pragnienie wolności, a który ginąć szedł w obronie własnej ziemi.
Nie chwytając się tej, lub innej polityki, wszelkich politycznych ważeń, lub odmierzań, garść Polaków, goszcząca we Francji, z całym swoim odwiecznym dla Francji sentymentem, kryjąc, może nawet zapominając, swe, podczas niewoli, urazy, już w pierwszych dniach wojny zwróciła się do rządu francuskiego z prośbą przyjęcia ich do szeregów francuskich.

Dn. 21 sierpnia 1914 roku — po dekrecie ministra wojny, zezwalającym na przyjmowanie cudzoziemców do armji francuskiej, kilkuset Polaków podpisało dobrowolne zobowiązanie służenia Francji podczas wojny.
Z naprędce zrobionym sztandarem z „Jeszcze Polska nie zginęła“ na ustach — ochotnicy polscy, jako prawni już żołnierze Rzeczypospolitej Francuskiej czwórkami w bojowym porządku przeszli przez Paryż, witani przyjaznem: „Vive la Pologne! Vive les volontaires!
Jako oddzielna grupa wojskowa, ochotnicy polscy odrazu zostali wcieleni do 1.go pułku cudzoziemskiego — części składowej Legji Cudzoziemskiej.
W upalną niedzielę sierpniową dnia 22 sierpnia, długim towarowym pociągiem ze stacji Ivry w Paryżu — wyjeżdżało wojsko polskie, tak sie sa-