pobytu w okopach Prunay z ziemianką, w której mieszkałem, stał się spodziewany, groźny, bardzo jednak szczęśliwie zakończony dla mieszkańców wypadek.
Współlokatorami moimi byli: S. Sztejkeller, W. Liszewski, Dobrowolski, Trzebiatowski, Wiweger. Wszyscy wyżej wymienieni, jako żołnierze jednej escouade’y w nocy pracowali nad kopaniem nowych okopów, podchodzących bliżej linji nieprzyjaciela. Nad ranem wrócili do ziemianki, gdzie po pewnej chwili zmęczeni zasnęli O godzinie ósmej bez widocznego powodu wszyscy się obudzili i zaczęli gwarzyć.
Nagle rozległ się świst i nieopodal ziemianki uderzył pocisk niemiecki Bez żadnej wytłomaczonej, ze względu na codzienne bombardowanie, przyczyny, najgłębiej siedzący Wiweger wyskoczył z ziemianki do okopu, za nim, nie zdając sobie sprawy dlaczego, wybiegła reszta kolegów. Zaledwie zdążył wybiedz ostatni, gdy mieszkanie nasze zostało zawalone pociskiem trafiającym w sam środek ziemianki
Opatrzność?! Przeczucie?!
Pod ziemią, załamanemi deskami, znaleziono rzeczy nasze: karabiny, szynele, tornistry doszczętnie zniszczone. Jak się wyraził sierżant: „wystarczyłoby, gdyby nie wyszli, postawić krzyż na wierzchu zawalonej ziemianki i pzejść do porządku dziennego“.
Nie wiem, jak żałowałby kapitan zabitych wolontarjuszów, smutek jego po poszarpanych tornistrach i połamanych karabinach był wielki Cudownie ocaleni powtarzał.: „No, teraz nas już djabli nie wezmą, z Jankiem gorzej!“.
Pod wieczór jednego z pierwszych dni wietrznej i słotnej zimy do pułkownika zostali wezwani L. Malcz i Władysław Szujski. Wezwanie, przez władzę, naszego chorążego i sierżanta zdziwiło nas.